Nr 45(833) rok XIX 30. grudnia 2018 roku.
I czytanie: Syr3,2-6. 12-14;
REFLEKSJA
O co proszę?
|
Rozważania do Ewangelii na
|
Pierwsze biblijne czytanie niedzieli świętej Rodziny przenosi nas w bardzo odległe czasy. Słuchaliśmy fragmentu opowieści o Abrahamie, pra-pra-pradziadku Jezusa. Pra-pra - bo pokoleń minęło kilkadziesiąt, a lat około 1800. Jakiż to ma związek ze świętą Rodziną? A no ma. Nie tylko dlatego, że Rodzina z Nazeretu i Betlejem pochodziła z rodu Abrahama. Ale także dlatego, że zarówno rodzina Abrahama i Sary, jak i rodzina Józefa, Maryi i Jezusa otrzymały szczególne Boże obietnice. I nie tylko obietnice. Obie rodziny musiały borykać się z wielkimi trudnościami. I to takimi, że wydawały się nie do pokonania.
Jak to było w rodzinie Abrahama i Sary? Abraham był człowiekiem wielkiej wiary, co otworzyło mu szczególny dostęp do Boga. A Bóg miał względem niego ważny plan. Cząstkę tego planu Abrahamowi objawił. Czytamy w księdze Rodzaju: "Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem" (Rdz 12,1-2). Abraham opuścił krainę dzieciństwa i młodości, lata mijały, postarzał się on i jego żona Sara. Dzieci wciąż nie mieli. Jakże więc miała spełnić się obietnica "uczynię z ciebie wielki naród"?
Jak było w rodzinie Maryi i Józefa? O Józefie ewangelista Mateusz powiada, że "był człowiekiem sprawiedliwym" (Mt 1,19). Znaczący to komplement. Obietnic szczególnych ani Józef, ani Maryja od Boga nie mieli. Prócz tych zwyczajnych oczekiwań, które każda młoda para nosi w sercu. Ale wtedy Bóg wkroczył w ich życie. Jeszcze wpierw, nim zamieszkali razem, dokonało się zwiastowanie. Anioł przyszedł do Maryi. "Oto poczniesz i porodzisz Syna". I stało się tak. Józef nie był małym chłopczykiem i wiedział, że nie on jest ojcem. Człowiekowi, który sam był sprawiedliwy, wszystko nagle się zawaliło.
Wiemy, co było dalej. Józef nie mogąc uznać dziecka Maryi za swoje, postanowił dyskretnie się usunąć. Jego decyzja wydaje się nam bardzo ludzka - także w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bez pretensji zniknie, a ona poradzi sobie w życiu, jak poradziła sobie niejedna już kobieta.
Wracam myślą do Abrahama. Bezdzietnego Abrahama, którego niepokoją Boże obietnice, ale którego bardzo gryzie to, że zejdzie z tego świata bezdzietny. A majątek, który ciężką pracą pasterza zgromadził, stanie się własnością obcych. Wymyślił dwa scenariusze. Otóż wedle ówczesnego obyczaju niewolnica mogła urodzić dziecko, które prawnie uznawane było za dziecko małżonków. Innym rozwiązaniem było przejście linii dziedziczenia na urodzonego w jego domu sługę - i o tym wspomina czytany przed chwilą fragment księgi Rodzaju.
Obaj - i Abraham, i Józef - kombinują po swojemu, po ludzku. Nie krzywdząc nikogo, swój problem usiłują rozwiązać sami. Są obrazem naszej nieporadności wobec trudnych sytuacji, jakich życie nie oszczędza nam i naszym rodzinom. Oczywiście, tysiące rodzin - to tysiące różnych sytuacji, kłopotów, nieraz katastrof. Różne nieszczęścia bywały w minionych czasach. Za naszych dni - czy trzeba przypominać? Bezrobocie, rozpad społecznych i ekonomicznych struktur państwa, brak poczucia bezpieczeństwa w wielu obszarach życia, szczególnie dolegliwy w dziedzinie ochrony zdrowia.
I co my na to? Kombinujemy po swojemu, po ludzku. Kilka milionów Polaków jako lekarstwo na wszystkie nieszczęścia wybrało emigrację. I choć może się to wydawać jakimś sposobem, to w sumie spowodowało efekt zapaści ekonomicznej, demograficznej, społecznej, oświatowej, kulturalnej w naszym kraju. A rodziny zamiast mieć się lepiej - rozsypują się na potęgę.
Powiecie mi, że tak Abraham jak i Józef wyemigrowali ze swego kraju. To nie całkiem tak. Abraham należał do szerokiego wówczas grona koczowniczych hodowców owiec i wielbłądów. Rozległe stepy Orientu całe były jego ojczyzną. Józef zaś nie udał się do Egiptu na emigrację. On w pośpiechu uciekał przed morderczymi zapędami Heroda. W Egipcie pozostał nie dłużej niż było trzeba, czyli do śmierci krwawego króla. Natomiast i on, i Abraham mimo, iż w trudnościach obydwaj kombinowali po ludzku, bardzo szybko przestawili się na inny tor. Jaki? Zaufali Bogu.
Powiedzmy to dokładniej: zaufali temu, co Bóg do nich powiedział. Już słyszę, co mówisz: jakby tak do mnie Bóg przemówił, to ja też bym zaufał. Wiem, łatwo się mądrzyć, że oni zaufali. Łatwo tobie powiedzieć, że ty też byś zaufał. Problem widzę w czym innym. Skąd Abraham wiedział, że to Bóg do niego mówi? Że to nie jego pomysły czy nawet wymysły? A skąd Józef miał pewność, że widzenie anioła we śnie to Boże objawienie, a nie przywidzenie, których człowiek miewa wiele?
Odpowiedź nasuwa się sama. I Abraham, i Józef byli ludźmi głębokiej i żywej wiary. Wiele wiemy pod tym względem o Abrahamie - jego wiara karmiła się modlitwą. Modlitwą nieustanną, modlitwą serca i myśli, a nie tylko słów i formułek. Modlitwą, w której szukał kierunku w życiu i pomocy w chwilach trudnych. To właśnie modlitwa - modlitwa męża, ojca, modlitwa żony, matki, modlitwa rodzinna, wspólna modlitwa małżonków, modlitwa rodziców i dzieci... Taka modlitwa jest podstawą ufności człowieka wobec Boga, ale i człowieka względem człowieka. Z takiej modlitwy rodzi się nadzieja i siła w chwilach i sytuacjach najtrudniejszych. Człowiek przestaje wtedy kombinować po swojemu, przestaje wynajdywać różne dziwne sposoby na wyjście z trudnych sytuacji. A jeśli nawet nie przyjdzie do ciebie anioł, jeśli Bóg nie przemówi we śnie, jeśli nie da ci znaku z nieba - to otwarcie serca na modlitwie pomoże przetrwać trudne dni i znaleźć wyjście z sytuacji z pozoru beznadziejnej. I spełnią się obietnice Boga i ludzkie oczekiwania.
ks. Tomasz Horak
Źródło: http://www.tohorak.opole.opoka.org.pl/liturg.html
Polecamy nasze parafialne strony internetowe: |
"PARAFIANIN"
Pismo parafii Matki Boskiej Różańcowej
w Rudzie Śląskiej |
.